Zanim się obejrzycie przyjdzie koniec roku szkolnego, a jak koniec szkoły to i początek urlopu. Część z Was pewnie już ma zaplanowane dłuższe lub krótsze wyjazdy wakacyjne. A urlop latem to zapewne także opalanie; czynne, bierne, ale zawsze opalanie. Jesteście na to gotowe? Przeczytacie też o hicie jakim jest Cold Cream i o cenach małych operacji plastycznych. Zapraszamy!
Mówi się że czekoladowa opalenizna wygląda kusząco, ale taka opalenizna niestety kosztuje nas dużo zdrowia. Do opalania się trzeba zawsze podchodzić z głową, są pewne zasady, których powinnyśmy bezwzględnie przestrzegać. Te zasady pewnie są Wam znane, ale przypomnijmy je po krótce. To że trzeba używać filtrów to na pewno wiecie, nigdy nie wychodźcie bez kremu z filtrem na skórze, i to najlepiej mineralnym albo chemicznym. Również konsystencja tego kremu/filtru powinna być odpowiednio dobrana do rodzaju naszej skóry; jeśli nasza skóra jest sucha to filtr powinien mieć formę olejku lub mleczka, które nie tylko natłuszczą skórę, ale dodatkowo ją nawilżą. Jeśli zaś skóra jest mieszana, to najlepiej postawić na emulsję, piankę lub spray.
Zauważmy, że filtr w tych formach nie zatka porów i nie nasili łojotoku. No i jeśli na Waszym ciele znajdują się jakieś wrażliwe miejsca, jak blizny czy miejsca po urazach, odczyny alergiczne, usunięte tatuaże itp., to warstwa filtru na nich powinna być podwójna. Nie zaleca się również przebywania na zewnątrz kiedy to słońce najsilniej operuje, czyli w godzinach 11:00-15:00. No i będąc na wakacjach strzeżcie się pryzmatu na skórze, czyli tego co skupia promienie słoneczne na skórze. Najczęściej ma to miejsce w trakcie kąpieli, gdzie po wyjściu z wody ciało całe jest w małych pryzmatach z kropli wody.
Część z nas zmaga się z różnymi znamionami. Fakt, że nie powinno się wystawiać ich na słońce, ale fakt ich posiadania nie oznacza że w ogóle nam się opalać nie wolno. Najlepszą metodą są małe plastry, dodatkowo posmarowane kremem z wysokim filtrem. Jeśli tych znamion macie dużo i metoda punktowa się nie sprawdza – zaopatrzcie się w sztyft do znamion, którego filtr to minimum 50. Skórę można także przygotować do sezonu letniego na długo przed opalaniem, wzmacniając ją od środka. Taki naturalny filtr można po prostu jeść, a żeby dał efekty należy zacząć jego spożycie ok 3 tygodnie przed wyjazdem na urlop. A ten filtr to nic innego jak beta-karoten, który będzie się odkładał w głębszych warstwach naskórka i tam tworzył filtr.
A gdzie go szukać? No oczywiście w marchwi, a dieta polega na wypiciu 2ch szklanek jej soku dziennie, rano i wieczorem. Można też oczywiście kupić w aptece gotowy preparat z beta-karotenem i dodatkiem witamin jak C, E i biotyny. Jeśli bierzecie leki, to zapewne wiecie, że część z nich słońca nie lubi. O tych najważniejszych interakcjach na pewno powiedział Wam Wasz lekarz, ale dla tych zapominalskich krótka ściąga: lista leków fotoalergicznych z roku na rok robi się coraz dłuższa. Najsilniej uczulają sulfonamidy np. słynny Biseptol. Należy uważać na niektóre leki przeciwcukrzycowe a także leki psychotropowe. Osoby z problemami krążenia powinny uważać, bo ich lista uczulaczy jest dość długa: preparaty obniżające ciśnienie, leki przeciw arytmii serca, i wiele innych.
Nawiązując do domowej produkcji kosmetyków podamy Wam przepis na filtr domowej roboty. Potrzebny będzie:
- olej sezamowy 70 ml,
- migdałowy 70 ml,
- wosk pszczeli lub masło shea ok 15g,
- 120ml wody destylowanej
- 2 łyżki tlenku cynku.
Wosk trzeba roztopić i dodać do niego oleje, wodę i tlenek. Wszystko razem dobrze wymieszać. Po ostygnięciu przechowywać w lodówce, aby filtr dłużej posłużył. A jak już nam będzie bardzo gorąco to warto udać się gdzieś do klimatyzowanego pomieszczenia i dobrze wentylowanego.
O kosmetykach na tym blogu pisaliśmy już sporo, o domowych zabiegach pielęgnacyjnych też trochę. W większości skupiamy się na tych tradycyjnych, babcinych sposobach, które najlepiej się sprawdzają, a są nieinwazyjne dla naszego ciała. Jednak są wśród nas i takie czytelniczki, które uważnie śledzą rynek kosmetologii plastycznej i wyłapują nowinki, które dużo mocniej ingerują w naszą urodę, a jednocześnie i portfel.
O zabiegach plastycznych jak botoksy, nici, wypełniacze zmarszczek pewnie każda z Was trochę słyszała. Ten rynek zabiegów (bo nie operacji) plastycznych bardzo szybko się zmienia, idzie do przodu, wręcz galopuje. Nadążyć za nim nie jest łatwo, ale mamy i takie czytelniczki, które są na czasie. Dziś skupimy się na 4 nowinkach plastycznych, o których może słyszałyście, może nie. Musicie same ocenić czy warto zaryzykować i się im poddać.
Zacznijmy od szaleństwa - na pierwszy rzut idzie tzw.terapia łączona – hydrobalans z toksyną botulinową. Sam hydrobalans polega na wprowadzaniu pod skórę kwasu hialuronowego metodą pęcherzykową. W zabiegu stosuje się gęsty preparat kwasu, przez co uzyskujemy efekt liftingu, wypełnienia zmarszczek, ale także nawilżenia i odnowy skóry. Po zabiegu poprawia się jędrność skóry, a sam efekt utrzymuje się dłużej niż po tradycyjnej mezoterapii. Nowinką jest uzupełnienie tego zabiegu przez zastosowanie toksyny botulinowej w okolice czoła i oczu. Dzięki połączeniu zabiegu hydrobalansu z toksyną, można uzyskać efekt naturalnego odmłodzenia i poprawy jędrności ostrzykiwanego miejsca. No dobra, a teraz konkrety: za pół godziny leżenia i nastrzykiwania zapłacicie około 2000pln, ale efekt powinien Wam starczyć na pół roku.
Przeskakujemy do zabiegu anti-aging authent – nazwa się bierze stąd, że na twarz nakładana jest maska Authent, która stymuluje namnażanie komórek macierzystych i w naskórku i w skórze właściwej. Maska zawiera w składzie ekstrakty z czarnych i czerwonych grzybów Reishi. Znajdziemy w niej również składniki pochodzenia morskiego, które dodatkowo zwiększają produkcję włókien kolagenowych. Maska ma dodatkowy płat na szyję, a zadania tego nowoczesnego pancerza to detoksykacja i oczyszczenie wszystkich komórek, uzupełnienie w nich niedoborów, głębokie nawilżenie, zwiększenie ilości komórek macierzystych, a dzięki temu wszystkiemu modeluje owal twarzy. Niestety efekt zabiegu utrzymuje się tylko przez kilka dni i należałoby go raz w miesiącu powtarzać. Jeśli Was stać by zapłacić 700pln za 2h relaksu to zapraszamy do gabinetów kosmetycznych.
Zabieg skin-lift zaczyna się od spryskania twarzy antyoksydantem i oczyszczenia skóry. Następny etap to peeling: na skórę twarzy i szyi nakłada się serum liftingujące, a następnie aktywuje się je głowicą do krioliftingu (czyli rozkurczanie i kurczenie naczyń krwionośnych na zimno). Przez to poprawia się dotlenienie i metabolizm komórkowy, a składniki serum mogą wniknąć dogłębnie. Po tym etapie nakłada się żel modelujący i wykonuje masaż. Następnie na skórę kładzie się maskę z kolagenem. Na sam koniec jeszcze krem pod oczy oraz krem do twarzy, dobrany do naszej cery i ostatnie spryskanie mgiełką antyoksydacyjną. Efekt ma być ten sam jak w każdym zabiegu upiększającym: prawidłowe napięcie i sprężystość skóry, poprawa kolorytu i owalu twarzy. Tu już się zbliżamy do przeciętnego poziomu zdolności finansowej: za godzinny zabieg zapłacimy 450pln, ale powtarzać zabieg musimy co miesiąc.
Ostatni zabieg – Cold Cream Marine – polecany jest szczególnie do skóry suchej i wrażliwej. Formuła „Cold Cream” ma wspomóc odporność skóry poprzez olej z alg morskich, morski wosk i składniki nawilżające. Zabieg zaczyna się od masażu, następnie przechodzimy do peelingu oczyszczającego. Po peelingu aplikuje się koncentrat lipopeptydów i znów całość masuje, łącznie z szyją i ramionami. Element morski zabiegu polega na tym, że masaż inspirowany jest ruchami fal morskich: wszystkie ruchy wykonywane są wzdłuż przebiegu mięśni, podciągając je do góry. Na koniec krem i gotowe, godzina mija jak z bicza strzelił. Tu cena jest najbardziej przystępna – 250pln, gorzej że najlepiej jest wykonać serię 3-6 zabiegów co tydzień. I już się odpowiednia kwota zbiera. Na szczęście część kosmetyków Cold Cream można nabyć od firm Weleda, Uriage, Bioderma czy Payot. Zresztą warto przyjrzeć się bliżej samej marce kosmetyków Payot, która ma bardzo ciekawą ofertę rynku i wcale nie tak drogą.
Czy któryś z zabiegów jakoś szczególnie do Was przemówił? Czy faktycznie uważacie że są to takie kosmetyczne nowinki? Piszcie, czemu ten zabieg a nie inny. Pozostaje nam tylko życzyć zdrowych i rozsądnych kąpieli słonecznych, tych urlopowych i tych na co dzień. Pamiętajcie również by się nie przypalić w te wakacje! Czekamy również na Wasze komentarze.