Wiadomo, że wszystkie chcemy wyglądać pięknie i wyjątkowo. Każdy dzień jest więc wyzwaniem co modnego ubrać by wygrać w modowych potyczkach z naszymi koleżankami, sąsiadkami, siostrami oraz współpracowniczkami. Walka taka o piedestał w dzielnicowym świecie mody jest zażarta, ostra ale i ciekawa. Natomiast bycie najmodniejszą nie jest sprawą ani prostą ani łatwą. Nie chodzi przecież o przysłowiowe złote stringi. Dziś mam cel!
Oczywiście, pierwsze przymiarki idealnego ciucha zaczynają się przy moim komputerze. Nie mam czasu chodzić od sklepu do sklepu i przebierać często uszkodzone i poplamione rzeczy przez innych klientów. Pomimo tego, że dziś sieciowy świat stoi do nas wielkim otworem i szybko możemy kupić jednym klikiem ładne sukienki z Chin, drogie i piękne sukienki z UK oraz wyjątkowe sukienki Polski, a tego wszystkiego dokonać za pośrednictwem wszechmogącego internetu, nie sposób wyzbyć się wrażenia, że wszędzie coś już było, ktoś nosił lub agresywnie reklamował na blogach, plakatach, w showroomach i na wystawach. Nawet platformy sklepowe i sieciowe galerie są jednym wielkim klonem i wielkim worem modowych gniotów. Takie zwykłe połączenie kiczu na szpilkach i tandety na w bieliźnie.
Ja przynajmniej mam takie wrażenie i postanowiłam dziś powalczyć o coś tak wyjątkowego, że och i ach. Z góry założyłam, że w tym roku wyjątkową to mam mieć sukienkę. Tak wyjątkową abym mogła się nią cieszyć nawet pół roku. Wymarzyłam, że takie sukienki chcę kupować raz, góra dwa razy w roku i mają być tylko moje! Przede wszystkim aby wszystkie moje sąsiadki - kserokopiarki nie mogły mi podkraść autorskiego pomysłu ubraniowego, a po drugie - bo lubię co jakiś czas kupić coś z górnej półki, a wręcz najwyższej. Niestety, takie inspirowanie się moją garderobą w mojej okolicy jest dość powszechne. Owszem, schlebia mi to ale też nie pozwala cieszyć się sukienkami, bucikami czy płaszczykami dłużej niż dwa tygodnie. Niestety nie zawsze mamy dostęp do zasobów finansowych mężów lub innych darczyńców. Pamiętajcie dziewczyny, że z takich źródeł też trzeba czerpać z rozwagą i umiarem.
Chcąc zrobić zakup sukienki - tej jedynej, sięgnęłam do galerii polskich projektantek i projektantów. Moją uwagę przykuło kilka modowych marek w ofercie polskiego handlomatu ale dziś chcę poświęcić kilka zdań tylko produktom MyAnnie. Od dłuższego czasu szukałam czegoś, co bym mogła ubrać na każdą okazję, ale by było zarazem eleganckie, modne, nietuzinkowe i z pazurem. Marka MyAnnie, za którą odpowiada Anna Anderman, to przede wszystkim modna klasyka i elegancja w obszernej palecie szarości. Rzeczy projektantki świetnie nadają się na biznesowe wypady, eleganckie kolacje we dwoje oraz odświętne obiady rodzinne. Zdarzają się oczywiście sukienki kolorowe ale jak wspomniałam tutaj króluje szarość, a taki kolor bardzo podkreśla mój makijaż i look dnia codzinennego. Tym bardziej, że uwielbiam wciąż modną wiskozę oraz włoską wełnę. Która z was nie miała okazji poczuć tej włoskiej wełny na swojej skórze - koniecznie musi to nadrobić. Każda kobieta zasługuje na ten wełniany luksus.
Obejrzyjcie koniecznie dziewczyny galerię sukienek MyAnnie i same oceńcie czy Wam się podobają. Zauważcie laski, że na rynku mamy coraz większy trend zakupów bezpośrednio od projektantek. Czyni to zakup bardziej wyjątkowy, wręcz jak kupienie sobie samemu prezentu pod choinkę czy dowolne inne wielkie święto. Uważam, że warto mieć w szafie parę rzeczy, które są uszyte specjalnie pod nas. Dodatkowo potęguje wyjątkowość fakt, że linia produkcyjna jest mocno limitowana, a dobrej jakości szycie i materiał będą nam służyły latami. Polski handlomat ma to do siebie, że jest na nim wiele nokautujących modową konkurencję produktów i marek. Dziewczyn, które bez wsparcia wielkich maszyn marketingowych zechciały pokazać światu swój artyzm, poczucie modowego smaku, ambicji oraz emocji. Czyż to nie jest urocze, hipsterskie i odważne? Ja już czekam z niecierpliwością na kolejną porcję nieszablonowych ciuchów, a was drogie dziewczyny zachęcam jeszcze raz do przejrzenia galerii sukienek MyAnnie z handlomatu.